hofesz


Kiedy mieszka sie w miejscu tak pieknym jak Izrael, gdzie pogoda jest zawsze cudowna i warunki na urlop sa idealne, bardzo trudno jest zaplanowac sobie prawdziwe wakacje (hofesz). Wlacza sie poczucie winy, ze skoro moge wyskoczyc na sloneczna plaze w kazdy weekend, to jak moge oczekiwac czegos wiecej! Albo, skoro tutaj jest mi tak dobrze, to jakim prawem jeszcze jezdze sobie po swiecie! Ale jakby nie bylo... praca w pelnym wymiarze godzin to nie do konca sielanka, nawet jesli za oknem 30 stopni a w niecala godzine moglabym dojechac nad dwa morza.

Wiec ucieklam. Na dwa tygodnie.

Nie mam zamiaru opisywac wszystkiego o moich "dniach swietych" (bo hofesz to okreslenie nie tylko na urlop, ale takze na swieta i wszelkie dni wolne). Ten blog z zalozenia jest o Izraelu. Natomiast zrobie maly wyjatek od reguly i opowiem o jednym z tych dni. Pierwszym.

A to dlatego, ze Nowy Jork jest prawie tak zydowski jak Izrael. :)

W pierwszym dniu po przylocie do Wielkiego Jablka moja przyjaciolka zabrala mnie na uroczystosc pozegnalna jej mentora i bohatera wiary, Johna McCandlish Phillipsa. Z poczatku byl to dla mnie po prostu dobry pretekst, zeby nie zasnac po dlugiej podrozy (a przy zmianie czasu to wazne, zeby isc spac dopiero o wlasciwej porze). Jednak na miejscu okazalo sie, ze pamiec pana McCandlish Phillipsa bedzie dla mnie czyms wiecej niz tylko pomoca w przestawieniu sie w czasie.

W pieknym, historycznym kosciele episkopalnym, pare krokow od Flat Iron Building, zgromadzily sie najwieksze nazwiska dziennikarskie z podworka New York Timesa. Kiedy Kasia przedstawia mnie jako przyjaciolke z Jerozolimy, wszystkim jasnieja oczy. "Bylem w Izraelu rok temu." "Pracuje z malzenstwem z Izraela." "Z zapartym tchem czytam wiadomosci z twojej czesci swiata." "Jestem zydem."

Jeden z redaktorow NYT, niegdys przyjaciel bohatera wieczoru, wita wszystkich zgromadzonych: "Jestesmy dzisiaj wszyscy w najwazniejszym, poza Jerozolima, miejscu na ziemi." Usmiecham sie do tej zlotej mysli. Powiedzial to szczerze, on, ateista, intelektualista, biznesman. Najwazniejsze miejsca na ziemi to Jerozolima i Nowy Jork. Podoba mi sie.

John byl jednym z najlepszych dziennikarzy NYT w latach 1950.-1970. Kariere pisarska odstawil na bok, by glosic Ewangelie. Za czasow Timesa byl otoczony glownie ateistami i zydami (badzmy szczerzy - czy spodziewalismy sie czegos innego po New York Timesie?). A jednak, McCandlish Phillips zawsze trzymal Biblie na biurku. Rozpoczal spotkania modlitewne w newsroom dla dziennikarzy, ktorzy podzielali jego wiare (w czasie, kiedy zaczynal prace, John byl jedynym chrzescijaninem). Jako jedyny w NYT stronil od rzeczy typowych dziennikarzowi lat 50.: nie palil, nie pil, nie przeklinal, nie gral w karty.


McCandlish Phillips zaslynal ze swojego pieknego i ostrego jezyka pisarskiego oraz z pracy dziennikarskiej, ktora przeszla do historii: jego artykul o zydowskim pochodzeniu zalozyciela Ku Klux Klanu, ktory w efekcie popelnil samobojstwo, wstrzasnal Ameryka. Na uroczystosci liczni uczniowie i mlodzi dziennikarze wypowiadali sie o Johnie w samych superlatywach - jakim wspanialym wzorem byl, nauczycielem, przyjacielem, inspiracja. Az w koncu na podium stanal redaktor New York Timesa.

Rozpoczal od skromnego wyznania: nie jestem czlowiekiem religijnym. Wszyscy opowiadaja o wspanialych zaslugach Johna, jako ewangelisty i chrzescijanskiego nauczyciela. Ja jestem zydem, dla mnie John byl  po prostu wspanialym dziennikarzem i przyjacielem. Nie moglem zrozumiec, kiedy John porzucil kariere pisarska by prowadzic studium biblijne ze studentami Columbia University. Ale zawsze pozostalem pod wrazeniem jego piora. Pozniej z paroma innymi redaktorami gazety zartowalismy miedzy soba, ze jesli Biblia uczynila Johna tak utalentowanym, to powinnismy wydrukowac Nowy Testament dla wszystkich naszych dziennikarzy!
Slowa zydowskiego redaktora New York Timesa.

I zobaczylam w tym wszystkim cos przepieknego. Ludzie najwyzszego szczebla, najbardziej powazane nazwiska w swiecie piora, opowiadaja z usmiechem i tesknota o przyjacielu, ktory pokazal im prawdziwa wiare. Ktory nie wstydzil sie milosci Jezusa. Ktory czesto otwieral Biblie na swoim biurku i ktorego nikt nie mial odwagi wysmiac. Wreszcie, ktory swoim przejsciem z ziemi do nieba przyprowadzil dziesiatki zydow do chrzescijanskiego kosciola w centrum Manhattanu, by wysluchali wspomnien o zmarlym, ktore byly niczym innym jak tylko pieknymi swiadectwami Bozego dzialania i Jego ponadnaturalnej wiernosci.

Moj hofesz zaczal sie najpiekniej.
A potem juz bylo tylko lepiej. Cale dwa tygodnie.
Bo najwazniejsze miejsca na ziemi to Jerozolima i Nowy Jork.

Comments

Popular posts from this blog

Szczepionki w Izraelu - komu wierzyć?

sababa

Jeruszalaim