siwan

SIWAN. W tym miesiacu Arka Noego zatrzymala sie na suchym gruncie. To miesiac swieta Szawuot, z okazji plonow. A potem ten sam dzien - zeslanie Ducha Swietego. Tyyyyyyle radosci. 
- - -

Sentymentalne refleksje z okazji wojny polsko-ruskiej pod flaga... bialo-niebieska.

Bez bicia przyznaje sie, ze jestem 'ekspertem od pilki noznej' tylko raz na dwa lata - z okazji Pucharu Swiata i Pucharu Europy. :) W tym roku mecze ogladam z Helen, pol-angielka pol-cypriotka (niby powinno byc cypryjka, ale z racji, ze po angielsku mowimy 'cypriot', to cypriotka brzmi mi zdecydowanie bardziej uroczo), ktora na codzien pasjonuje sie formula 1, zna sie na samochodach lepiej niz nie jeden facet, podobnie jak na footballu, na ktory ja nadal mowie "soccer". Nasze chlopaki - izraelczycy, amerykanie, poludniowo-afrykanczycy - jakos nie palaja entuzjazmem na mysl o pilce noznej, co jest dla mnie totalnym zaskoczeniem (zeby nie powiedziec rozczarowaniem :)).

Nie ma co pisac o kazdym meczu, kiedy kazdy wie, ze najbardziej wyjatkowy byl wczoraj. Polska-Rosja. Ach, och. Ilez emocji. Tutaj tez.

Z powodu roznicy czasu w Izraelu rozpoczecie gry bylo o 21:45. Bylo nam to calkiem na reke, z racji ze razem z Helen uczeszczamy we wtorki na studium biblijne, ktore konczy sie wlasnie kolo 21. Ale jeszcze przed rozpoczeciem studium umowilysmy sie, ze wychodzimy "rowno z dzwonkiem", zeby przypadkiem nic nie przegapic i zajac dobre miejsca w naszej ulubionej knajpie - H. Bar.

Nieskromnie powiem, ze historia naszej ekipy z tym miejscem zaczela sie w zasadzie ode mnie i jednego kolegi prawie rok temu. W poszukiwaniu miejsca "z klimatem" gdzie panuje luz, na wolnym powietrzu, miejsca gdzie zaden stolik nie stoi prosto a niektorym lampkom brakuje zarowek, wyladowalismy wlasnie na niskich kanapach H. pod kamienna sciana przykryta sciennymi dywanami, z polyskujacym swiatlem odbijajacym sie od fajek wodnych na kazdym stole. Izrael. Bliski Wschod. Kocham. I od tego czasu bywamy w H. regularnie.

Zdyszane docieramy na miejsce z 15 minutami rezerwy. Telefon. "Gdzie was szukac?" przyjacielski glos w sluchawce dodaje mi entuzjazmu. "Dolaczysz do nas? Ale super!" Pierre z Poludniowej Afryki specjalnie przyjezdza do miasta, zeby nam towarzyszyc. Radosc.

Wlasciciel H., a obecnie takze i nasz dobry kolega, Dave wychodzi nam na spotkanie. "Esteeeeeer," z typowym dla siebie izraelskim akcentem przedluza moje imie na dwie przecznice. "Ma niszma, hakol beseder?" (jak sie masz, wszystko w porzadku?). Przesuwa plotek z ogrodzenia, bysmy mogly spokojnie wejsc. Odpowiadam "Tow, toda..." (dobrze, dzieki), ale Dave juz widzi moj blysk w oczach na widok rozciagnietych ekranow i przerywa z entuzjazmem: "Ah, Polin mesachek hajom!" (Polska gra dzisiaj!) KEEEEN!

Kolejny telefon. "Essy, wezcie stolik na jeszcze 6... nie, na 7 osob. Jestesmy w drodze!" Ach, Jed. Moj drugi najblizszy przyjaciel przyciagnie ze soba reszte naszej ekipy. Nikt z Polski, ale kazdy bedzie kibicowal. Usmiech z serca wypycha mi sie na usta.

Dave prowadzi nas do najlepszego stolika, pare metrow od ekranu. Podbiega Rubi, nasz drugi kolega z obslugi. "Esteeer! You will win this!" Zaczynam sie smiac na widok jego radosci. To zarazliwe. Buzi buzi. Goldstar 0.5? Juz sie robi, ile was bedzie, ok, jeszcze krzesla, lo baja, lo baja... (zaden problem). Rozsiadamy sie z Helen wygodnie, przesiadamy z krzesla na krzeslo, zeby siedziec w najlepszym miejscu, oceniamy sytuacje, naglosnienie, pochylenie... jest dobrze.

Kolejny telefon. Patrze na imie na komorce i -znowu- radosc. Dzwoni Tal z mojej kongregacji. "Moge dolaczyc?" Taaaak, koniecznie! Gdzie - tu. Kiedy - juz. Dobra, ide. Chodz. Zostalo pare minut!

Zaczyna sie mecz, siedzimy w dwojke z Helen wgapione w ekran jak te cieleta, tylko ja nerwowo sie wierce, nie wiem czy z podekscytowania gra, czy tym, ze tylu moich przyjaciol potraktowalo ta gre rownie powaznie jak my. No, prawie... Ale beda! Tutaj, z nami!

Jej, jaki Perquis jest piekny. I Blaszczykowski, oh captain, my captain! Smiejemy sie same z siebie. POLSKA!!! Helen podsumowuje: "Wiesz, oni mogliby byc wszyscy brzydcy, a i tak bym ogladala kazdy mecz. Mogliby i to nie mialoby znaczenia. Ale... to jest calkiem mile, ze jednak nie sa..." :)))) Ale gdy gra sie rozkreca, komentarze o chlopakach znikaja. Teraz sa tylko gracze i pilka.

Powoli dolaczaja do nas wszystkie kochane duszyczki. Jeden po drugim, wchodza usmiechnieci od ucha do ucha. "Ktorzy to Polacy?" "Biali." "GO POLSKA!" Szybko, szybko, przytulic jednego drugiego, zejdz z widoku, siadaj, nie, nie tu, zaslaniasz, hug, buzi buzi, przesun sie, ok, dobra, jest dobrze... OBRONA!!! Ufff, malo brakowalo... Tyton na prezydenta!

W spokojniejszym momencie rozgladam sie wokol i prawie mam lzy w oczach. Naprawde, moze jestem zbyt sentymentalna, ale widziec tych wszystkich ludzi, ktorych kocham, ze sa tutaj, ze mna, dla Polski, tak po prostu, ciesza sie i kibicuja... Cos pieknego. Moje sentymentalne refleksje w zwolnionym tempie zostaja przerwane lamanym okrzykiem Jeda: "Do that thing... with the ball... make it... hit the net!"(Zrob, zeby... z ta pilka... zeby... walnela w siatke!)

Zaraz po tym, do mnie: Dlaczego nie masz polskich kolorow? - Mam przeciez biala bluzke. - No a gdzie czerwony? - No nie mialam nic czerwonego... o, o, tu! Klapki!
I chwilowa kolejna cudowna refleksja. Mieszkam w miejscu, gdzie noce sa cieple, a przez pol roku chodze w klapkach. Dzieki ci Panie Boze. Ublogoslawiona i szczesliwa. Ach.

W czasie gry kolejny telefon. Salomon, tez z kongregacji. Ale fajnie, ale milo. "Gramy dzisiaj!" - "Ale juz zaczelismy!" - "Zaraz bede!" Chyba zaraz mi serce wyskoczy, tyle tych kochanych ludzi. Bo gramy. Salomon wpada, zaciska piesci w zwycieskim ruchu, "Polska!"i siada na wprost ekranu. Odwraca sie jeszcze raz, sprawdza reakcje. "I'm Polish!" - usmiecha sie szarmancko, dumny ze swojego pochodzenia. Polski zyd, nareszcie, dumny. Po raz kolejny podchodza do nas Rubi i Dave, podrzucaja kolejne miseczki precelkow, zbieraja brudne szklanki. Hakol beseder? - Beseder gamur, toda bubi. - Go Poland!

Gol pierwszy. Ech. "I na co to komu..."

Gol drugi. AAAAAA!!! Czy to naprawde sie stalo? "Is it really in???" Liczy sie? AAAAAAAAAAAAAAAAA!!! Blaszczykowski moj kochany!!! YEAH! Wyrownalismy! POLSKA!
Ciesze sie nie tylko ja, ale ciesza sie wszyscy! Przy kazdym stoliku kufle podniosly sie w gore, potezne meskie okrzyki z kazdej strony przyprawia mnie o dreszcze. Obsluga baru tez sie zaczyna cieszyc, bo radosc jest zarazliwa. Nasz stolik bije brawo jak oszalaly, a kazdy zerka na mnie, czy przypadkiem mi lezka nie poplynela. A ja sie rozplywam na widok krzyczacego Blaszczykowskiego i rozentuzjazmowanych tlumow na trybunach. Takich Polakow kocham. Jakie to jest piekne!

Gra toczy sie dalej. I dalsze rozmowy, emocje, smiechy, okrzyki, westchnienia... Matt ze Stanow pyta o czym zadecyduje wynik meczu. Zabieramy sie z Helen za tlumaczenie... sa grupy... punkty... i wiecej pytan... co to jest spalony... za co kartki... Przepiekne pare godzin. I na koniec wiadomosc od szefa. "Piekny gol, powinniscie byli wygrac ten mecz." I jeszcze jego komentarz na facebooku: "Well done Bialoczerwoni!" Aaaaaaaaaaa. Szef szefow skomentowal na mojej scianie! I to nawet nie chodzi o facebook i nie chodzi o to, ze sie szef odezwal... Ale przeciez szefowie sie nie zajmuja pierdolami, prawda? A tu masz. Wisienka na torcie! :)))

Znowu prawie mam lzy w oczach. Ja juz nie wiem... Nie wiem czy to dlatego, ze ogladam polski mecz w Jerozolimie, czy dlatego, ze to Blaszczykowski, czy dlatego, ze caly bar (w srodku Izraela!) kibicuje Polakom, czy dlatego, ze w jaka strone by sie nie obrocic to widze ludzi, ktorych kocham.

Zderzenie swiatow. Praca. Kongregacja. Studium. Bar. Caly swiat. I ja. I Polska. I moi aniolowie. Nasi aniolowie. Tez kibicuja. Nam.

Comments

  1. Opisałaś to tak, że byłem w stanie poczuć cały klimat ;)

    Nam w Wawie też towarzyszą niesamowite emocje podczas meczów Polaków ;)

    ReplyDelete
  2. ci powiem-MASZ TALENT!!!!well done love Bx

    ReplyDelete
  3. Pisalam na swiezo i z serca :) dzieki kochani!

    ReplyDelete
  4. To jest wspaniale, az zaluje ze ja ten mecz ogladalam w Polsce... Pisz wiecej, masz niesamowity dar :D Chwala Bogu, ze go pomnazasz! Czasem tak bardzo teskni mi sie za Toba, ale wiem, ze jestes we wlasciwym miejscu! I ciesze sie, ze masz tam tylu przyjaciol. A. ;)

    ReplyDelete
  5. Pisz Estero...częściej. Zaglądam tu setki razy a Ty napiszesz tylko raz. A na pewno masz dużo do napisania.
    Czekam ...nie tylko ja.Chciałabym Cię kiedyś poznać...
    Ania

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Szczepionki w Izraelu - komu wierzyć?

sababa

Jeruszalaim