Eser szanim

Eser szanim - dziesięć lat!

 

Uwierzycie? W okresie świątecznym, gdzieś pomiędzy Rosz Haszaną a Jom Kippur, minęło dziesięć lat od mojej przeprowadzki do Izraela. W 2010 roku przyleciałam tutaj "na rok", może dwa, ale Pan Bóg mnie zaskoczył i spędziłam w Jerozolimie już spory kawałek mojego życia. 

 

Ten dziesiąty rok jest zupełnie inny - z wiadomych względów. Nie mogłam celebrować tej dekady ani z przyjaciółmi ani na mojej ukochanej pustyni. Rocznicę spędziłam głównie w domu i na spacerze nie dłuższym niż 1000 metrów. Całe szczęście moje 'podwórko' jest piękne i dziękuję Bogu, że tę rocznicę spędzam przede wszystkim z Nim.




Z okazji tego dziesięciolecia zebrałam listę 10. rzeczy, które odkryłam i które mnie zaciekawiły lub zaskoczyły odkąd mieszkam w Izraelu. Niektóre może was zaintrygują a inne przywołają wspomnienia (albo tęsknotę:)). W każdym razie - miłej 'podróży'! :)


10. faktów zebranych przez 10 lat: 

 

1. Przeciętny Izraelczyk rzadko (jeśli w ogóle) wchodzi na Stare Miasto w Jerozolimie. 

 

Przy pierwszych wizytach w Izraelu byłam zafascynowana Starym Miastem. Byłam pod wrażeniem całej historii, kultury i piękna, które się spotkały w tych murach. W tej niewielkiej dzielnicy współczesnej Jerozolimy wszystko przypomina mi o Bożych cudach i Jego planach. A jednak Izraelczycy traktują Stare Miasto trochę jak my... Wawel? Fajny, warto zobaczyć, dużo się wydarzyło, ale wystarczy raz. Dla mieszkańców tego kraju mury Jerozolimy mogą się kojarzyć często z żydami ortodoksyjnymi, którzy z każdym rokiem mają tutaj gorszą opinię. A z drugiej strony, kojarzą się z biedą, przestępczością i używkami, które niestety są powszechne w arabskich częściach Starego Miasta. Możecie sobie wyobrazić w jakim byłam szoku, kiedy poznałam mieszkańców Jerozolimy, którzy nigdy nie weszli na Stare Miasto dalej niż tylko przez Bramę Jafską, bo... się bali. 

 

2. W Izraelu da się przeżyć tylko ze znajomością angielskiego lub rosyjskiego.

 

Przyleciałam do Izraela, żeby pracować dla Ambasady Chrześcijańskiej w Jerozolimie (ICEJ). Bez wycieczki, bez rodziny i przyjaciół, tylko z listem-zaproszeniem w ręku. Wprowadziłam się do pustego mieszkania (nie licząc karaluchów) na ulicy Rachel Imeinu w Jerozolimie. Od początku moim pragnieniem było zacząć uczyć się hebrajskiego i martwiłam się, jak sobie poradzę w pierwszych miesiącach tutaj. Bardzo szybko odkryłam, że niektórzy nie znając języka spokojnie sobie żyją w Izraelu od lat! Wystarczy umieć się dogadać po angielsku albo po rosyjsku. Swoją drogą dzisiaj ogromnie żałuję, że moja polska szkoła nigdy nie zaoferowała mi rosyjskiego. :). Ale kiedy w moim miejscu pracy zaproponowano mi kurs hebrajskiego, nie wahałam się ani przez chwilę! Nadal nie posługuję się nim biegle (taka dola osoby obecnie pracującej dla firmy izraelsko-amerykańskiej), ale z każdym rokiem coraz lepiej. 

 

3. Jerozolima ma w sobie cały świat. 

 

Cały mój świat z dnia na dzień stał się niewyobrażalnie zróżnicowany. Moi pierwsi przyjaciele pochodzili z USA, Portugalii, Południowej Afryki, Niemiec i Kongo. A to tylko w moim miejscu pracy! W moich grupach na Ulpanie (w szkole hebrajskiego) na przestrzeni lat byli żydzi, chrześcijanie, muzułmanie i ateiści; osoby tuż po szkole średniej oraz emeryci; nowi imigranci, zakonnicy, dyplomaci, a nawet mieszkańcy Jerozolimy, którym do tej pory wystarczał arabski. We wspólnocie zdobyłam przyjaciół z Finlandii, Kanady i Filipin. Cudownie mieć wokół siebie cały świat, jednak z drugiej strony te znajomości często są bardzo tymczasowe. Trochę więcej czasu zajęło mi przebicie się do Izraelczyków. Miejscowi przyzwyczaili się do tego, że są otoczeni obcokrajowcami, którzy są tutaj przeważnie na trzy miesiące, ewentualnie na rok lub dwa. Dla większości ten okres nie jest wart inwestowania w przyjaźnie, bo każde rozstanie jest trudne. 


4. Nieoficjalnym ptakiem Jerozolimy jest żuraw (...budowlany). 

 

Jerozolima wciąż się zmienia i powiększa - nawet pisząc to zdanie słyszę młot pneumatyczny za oknem. :) W przerwie na lunch zliczyłyśmy z koleżanką 11 żurawi - a to tylko z perspektywy naszego stolika! W roku 2020 remonty i projekty budowlane w Izraelu zdecydowanie poszły do przodu (mniej ludzi, mniej autobusów, mniej 'rozproszeń'), ale w każdym przeciętnym roku podejrzewam, że byłoby nie inaczej. Nowe mieszkania, muzea, hotele, zwykłe remonty, a przy okazji też nowe wykopaliska (bo w Jerozolimie zawsze się coś ciekawego odkryje przy kopaniu nowych fundamentów). Jest to o tyle fascynujące, że przy tym jak nowoczesna się staje, to mimo wszystko Jerozolima odstaje od innych miast Izraela. Głównie dlatego, że jest "jednokolorowa" (wszystko jest pokryte piaskowym kamieniem jerozolimskim) oraz pozostaje w swoim charakterze antyczna. 

 

5. Izraelczycy się nie kłócą - oni są asertywni. 

 

Piszę to z przymróżeniem oka oczywiście, ale gdyby każda 'głośna' wymiana zdań w tym kraju była poważną kłótnią, to po paru miesiącach nikt by z nikim nie rozmawiał. W Izraelu, żeby cokolwiek załatwić bądź osiągnąć, trzeba mocno stać na ziemi i nie raz podnieść głos. Nawet najdrobniejsze sprawy wymagają stalowych nerwów i ogromnego samozaparcia. Ku mojemu rozczarowaniu, łagodność czy to w biurach czy w sklepach wcale nie gwarantują życzliwości ze strony rozmówcy. To raczej  bezkompromisowość i surowe podejście sprawia, że jest Ci okazywany szacunek (nie mówię tutaj o sklepikarzach na Starym Mieście, bo tam dla każdego masz najpiękniejsze oczy i "okazyjna" cena jest "TYLKO dla Ciebie", bo skradłaś mu serce albo on po prostu tak bardzo kocha Polskę). Jeśli jestem w zwykłym sklepie albo na poczcie czy nawet w aptece, muszę wiedzieć, czego chcę, i najlepiej o to nie prosić tylko wymagać, i nagle każdy wie jak ci pomóc. 

 

6. Chasydzi nie są dumą społeczeństwa.


Zanim przeprowadziłam się do Izraela, widok czarnych kapeluszy i ortodoksyjnych rodzin wzbudzał mój zachwyt i romantyczny sentyment. To dzięki środowiskom religijnym, nauce hebrajskich modlitw i pielęgnowaniu tradycji żydzi przeżyli setki lat bez własnego kraju i ziemi. Rozsiani po całym świecie obchodzili te same święta, czytali te same pisma i tęsknili do tego samego miasta. Ze względu na tę wierność i siłę przetrwania Ben Gurion był za tym, żeby zwolnić środowiska chasydzkie w Izraelu z podatków i dać zasiłek tym, którzy są w szkołach rabinicznych. Ale lata mijają, dzielne pokolenia przeminęły, a środowiska chasydzkie w Izraelu rosną w liczbę i siłę - nie znając już prześladowań sprzed lat. Niektórzy nie uznają państwa Izrael (bo państwa nie założył Mesjasz), ale z przywilejów korzystają ochoczo. Trudno się dziwić, że nie wzbudza to zaufania ani zachwytu reszty społeczeństwa, które pracuje na ich zasiłki, opłaca wojsko, które ich chroni oraz szpitale, które ich leczą. Krótko mówiąc, wiele się zmieniło od powstania państwa żydowskiego w 1948 roku...

 

7. Izraelczycy i Polacy są z jednej gliny ulepieni. 

 

Na początku to były drobiazgi, które rzucały mi się w oczy. Na przykład nasze przysmaki. Polskie pączki i izraelskie sufganiot to dokładnie to samo (mimo, że i jedni i drudzy unieśliby się dumą, że "wcale nie to samo, bo cośtam"). Podobnie jak nasze placki ziemniaczane i ichniejsze latkes. Sałatki z buraków. Chałki. Kto da więcej? Ale te podobieństwa wychodzą poza kuchnię. Na weselach tłuczemy kieliszek i podnosimy parę młodą na krzesłach. We wszystkim i wszędzie jest bałagan (PL) / balagan (IL). No i wisienka na torcie: żeby załatwić cokolwiek w jakimkolwiek urzędzie, to będziemy chodzić od biura do biura, płacąc za każdy świstek i pokłonimy się biurokracji w pół, żeby w końcu załatwić coś, czego i tak nie chcemy, ale musimy i jeszcze zapłacimy za to podatek. ;) Witamy w Polsce / w Izraelu! 

 

8. Izrael jest gotowy na wszystkie wojny, ale nie na epidemię.  

 

Może powinnam zacząć od tego, że w żadnym kraju sytuacja nie wygląda kolorowo. Ten rok był i jest totalną abstrakcją - aż trudno uwierzyć, jak bardzo nasz świat się zmienił od jego rozpoczęcia. Odkąd WizzAir uruchomił połączenia z Tel Avivem, podróżowałam między Polską a Izraelem co drugi miesiąc. Tym razem nie widziałam rodziny od przełomu lutego-marca (w międzyczasie wyszłam za mąż, przeprowadziłam się i założyłam działalność w Polsce). Co najgorsze, na horyzoncie nadal nie widać prognozy na poprawę. Izrael jako pierwszy zdecydował się na kolejny lockdown w okresie świątecznym tutaj - na cztery tygodnie! Szpitale ponoć przeciążone, cały rząd się kłóci, naród protestuje, zarażenia idą w górę. Lotnisko tylko dla wybranych, turystyka zamrożona, ortodoksi nadal robią wesela na setki ludzi, urzędy pozamykane, nic nie załatwisz, nigdzie nie pojedziesz, ale ubezpieczenie samochodu musisz zapłacić. :) 

 

9. Przestrzeganie koszerności i biblijnych tradycji jest w Izraelu niezwykle łatwe. 

 

Dla tych, którzy podobnie jak ja, nie przepadają za świnkami, królikami i innymi pasztetami na talerzu, mam dobrą wiadomość! W Izraelu generalnie nam nie zagrażają. :) Przeciętny hotel czy restauracja nigdy nam czegoś takiego nie zaserwują, bekonik albo krewetkę zaliczymy głównie w Tel Avivie albo rosyjskich sklepach w innych miastach. Żydowskie restauracje dzielą się na mięsne i 'mleczne' (wegetariańskie), w tych pierwszych królują drób, wołowina i baranina, a w tych drugich obok potraw mącznych i wege, dostaniemy także ryby. Ale koszerne nie znaczy bez smaku! Wszystkie przyprawy, szeroka gama kaw i herbat oraz wyszukane słodkości są wręcz wizytówką tego regionu. Polecam spróbować tradycyjnych dań, szczególnie przy okazji licznych świąt. I to kolejny atut mieszkania tutaj: czy to Pascha, czy Dzień Odkupienia, czy Purim - Izrael jest jedynym krajem na ziemi, gdzie święta, o których pisze Biblia, są świętami państwowymi i dniami wolnymi od pracy. To jeden z moich ulubionych aspektów mieszkania w Jerozolimie. 

 

10. Kiedyś wyjazd do Izraela to była "podróż życia", dzisiaj wypad na weekend!

 

Cóż, może niekoniecznie w roku 2020... ale jak wiele się zmieniło przez te dziesięć lat od mojej przeprowadzki! Kiedy wylatywałam do Izraela w 2010 roku, miałam kilkugodzinną przesiadkę we Wiedniu, bo bezpośredni lot z Warszawy kosztował ok. 2,000 złotych. Bilet austriackich linii też nie był tani, więc nie planowałam wizyt w Polsce zbyt często. Tanie linie w Europie dopiero się rozkręcały, ale żadna z nich nie latała jeszcze do Izraela. Wielu znajomych wzdychało, "ach, żeby choć raz stanąć na Ziemi Świętej!" Ceny hoteli, wycieczek i samolotów dla wielu były poza zasięgiem, tym bardziej jeśli miałeś rodzinę. Izrael to była "podróż życia" - bo wielu planowało odwiedzić go tylko raz. Ależ czasy się zmieniły! Okazyjne loty czasem za 69 zł w jedną stronę, wynajęty pokój za cenę nie wyższą niż w Europie, a może po prostu camping? Kto by pomyślał, że w przeciągu paru lat będziemy mogli polecieć do Izraela bez pośredników i prawie za grosze! Może to trochę naciągane "grosze"... ale co z tego, skoro możemy polecieć tylko na weekend! 

 

-

 

Na koniec życzę wam, żeby punkt 10. spełniał się wam jak najczęściej. :) Izrael na razie nadal nie wpuszcza do kraju osób bez prawa pobytu i póki co, nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, kiedy to się zmieni. Ale wiem, że nie ja jedna się o to modlę, więc ufam, że jeszcze w tym roku będę mogła przekazać Wam jakieś dobre wieści! 💙


Dzięki za Wasze miłe towarzystwo tutaj przez ostatnie 10 lat! :)

 

Comments

  1. Dziękuję za Twoje relacje z Izraela. Marzę,żeby tam kiedyś pojechać...Ania

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Szczepionki w Izraelu - komu wierzyć?

sababa

Jeruszalaim