vav

Vav oznacza hak, punkt zaczepienia. Takze hak do namiotu (tak zwane "sledzie").

W zdaniu litera vav tez jest "zaczepieniem", lacznikiem. Symbolicznie, laczy swiat duchowy ze swiatem fizycznym.

Vav jest w samym srodku Tory - to dokladnie srodkowy znak Piecioksiegu.  W "brzuchu", w Ks. Kapl. 11:42.

Vav jako liczba 6 jest znakiem czlowieka.

"Obserwowanie ludzi i umiejetne odczytywanie ich zachowan, generalnie klasyfikowane jako nowoczesne hobby, coraz czesciej uznawane jest takze jako element prowadzenia badan psychologicznych i socjologicznych. Ten specyficzny rodzaj antropologii kulturowej bada prawa rzadzace kultura, jej historyczna zmiennosc i roznorodnosc w celu skonstruowania ogolnej teorii."

Ulpan to powszechna nazwa szkol jezyka hebrajskiego w Izraelu. Swego czasu do Ulpanow uczeszczali glownie Olim, czyli immigrujacy tutaj zydzi. Dzisiaj to ludzie z calego swiata, ktorzy albo mieszkaja w Izraelu z jakiegos powodu, albo przyjechali po prostu sie uczyc. W mojej grupie nie ma Olim, chociaz nie wykluczone, ze niektorzy sie nimi stana. Na przyklad Erin, zydowka w moim wieku ze Stanow, albo Boris z Rosji.

Jestem w grupie Alef - podstawowej. Mamy 6 godzin zajec tygodniowo, dwa razy po trzy. To chyba sporo, chociaz intensywne kursy to 4 godziny dziennie, 5 razy w tygodniu. Oczywiscie te osoby zazwyczaj nie pracuja, wiec moga sobie na to pozwolic.

Siedze zazwyczaj z Pamela ze Stanow, z ktora bardzo dobrze sie rozumiem. Wesola, w moim wieku, robi staz dla ONZ tutaj. Podobnie jak ja, ma z nimi niemaly problem, ale wlasnie dlatego dla nich pracuje - a noz bedzie mogla wywrzec jakis pozytywny wplyw. Mieszka z dziewczyna wysoko postawiona w IDF, ale jej pracodawcy o tym nie wiedza. :)

Z Pamela ogolnie dobrze sobie radzimy z hebrajskim, chociaz czesto nam sie zdarza, ze zle zrozumiemy polecenie do cwiczen i mamy z tego niezly ubaw. Obie pracujemy caly tydzien w biurze, wiec zazwyczaj na zajeciach jestesmy zmeczone i rozkojarzone. Na samym poczatku Pamela wiedziala duzo wiecej ode mnie (jest tutaj juz prawie rok, ale dopiero teraz zapisala sie do szkoly), natomiast musiala opuscic jedne albo dwa zajecia ostatnio i teraz obie jestesmy swietne w niektorych kwestiach a beznadziejne w innych - tyle ze w roznych, co nam bardzo pomaga. :)

Zazwyczaj siedzi z nami takze Siergiej z Bialorusi. Wysoki, szczuply, z ciemnymi lekko falowanymi wlosami. Siergiej jest profesjonalnym tancerzem, wczesniej mieszkal w Moskwie i w Paryzu, teraz jest w Izraelu. Wyglada na typowego artyste, lekko niechlujny, pali papierosy, zna jezyki, bardzo bystry... moze tak wlasnie bym sobie wyobrazala mlodego Puszkina albo Pasternaka... heh ;) Bardzo sympatyczny i zdolny.

Fajne wrazenie zrobili na mnie takze Alberto i Antonio, dwoch przekomicznych wlochow w wieku ok. trzydziestki. Obaj sa niewysocy, bardzo zdolni i wiecznie usmiechnieci. Kojarza mi sie z zydowskim wydaniem... hobbitow. :) Doslownie jakby Tolkien ich stworzyl - na kazde pytanie maja jakas swoja smieszna odpowiedz, ale "dobrze im z oczu patrzy", sa bardzo uczynni i nic dla nich nie jest problemem.

Na jednych zajeciach Antonio pojawil sie w czerwonej koszulce z bialym orlem i duzym napisem "Polska". Dostal w prezencie od kolegi. :) Na ostatnich zajeciach dowiedzialam sie, ze Alberto i Antonio sa bracmi franciszkanami i mieszkaja na Starym Miescie. Podobno maja tam tez jakichs braciszkow z Polski. :)

Mamy tez jedno malzenstwo arabskie, przeslodcy ludzie. Podejrzewam, ze to arabscy chrzescijanie, bo ona nie nosi burki ani niczego podobnego, a on ubiera sie tak troche pastorsko - zawsze koszula z kolnierzykiem, eleganckie spodnie, ladnie ogolony i obciety. :) Maja moze po 35 lat, nie mowia duzo i sa bardzo pilnymi uczniami.

Katri z Finlandii pracuje dla chrzescijanskiej telewizji swojego kraju. Jest operatorem kamery, pomaga krecic reportaze tutaj w Izraelu. Alice jest z Francji, ma moze 40 lat i jako jedyna nie umie slowa po angielsku. Jej francuski akcent jest tak ewidentny nawet w hebrajskim, ze nie umiem jej zrozumiec. Jest taka nasza szara myszka, pilnie sie uczy i jest dosc powazna.

Dwaj kolesie, ktorych imiona mi uciekly, pracuja jako wolontariusze w ogrodzie botanicznym. Obaj bardzo wyluzowani i sympatyczni. Jeden jest z Kalifornii (USA), drugi z Walii (UK) i obaj, hmm, jakby to ladnie powiedziec, nie sa w czolowce klasy. :) Na kazdych zajeciach wygladaja, jakby byli na nich po raz pierwszy.

Ale nikt nie przebije Bena z Holandii. Ben... jest z innej planety. Ma dlugie blond wlosy zawsze spiete w kucyk i wyglada jak Teksanczyk. Nie mam pojecia, co robi w Izraelu, i on chyba tez nie. :) Nie wiem ile tak naprawde on wie z tego hebrajskiego i... on chyba tez nie. :)) Bardziej by mi pasowal w szkole dla surfiarzy niz w jezykowej. 

Jest jeszcze pare osob, ktorych albo jeszcze nie poznalam, albo nie zapisaly mi sie w pamieci.

Nasza nauczycielka jest Tami, albo raczej Tamara, swietna izraelka w wieku moze 30-paru lat. Ma do nas nieziemska cierpliwosc, traktuje nas bardzo po przyjacielsku, w czasie zajec mowi TYLKO po hebrajsku, co znaczy, ze cwiczenia tez tlumaczy w hebrajskim. Jest wesolo. Ona sama jest bardzo wesola, bystra i gdyby chciala, to moglaby z nami rozmawiac w trzech albo czterech jezykach, bo przylapalismy ja na tym, ze zna ich troche...

Comments

  1. Essy, dzieki za syte wiesci! :) Ale sie posmialam z 'wloskiego wydania hobbitow', z Bena z Holandii, i jeszcze z paru tekstow. Blogoslawionego wieczorku i smacznych poczkow :) esla

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Szczepionki w Izraelu - komu wierzyć?

sababa

Jeruszalaim